Panie Prezydencie Republiki Czeskiej! [...] Doskonale wiemy, my tutaj w Polsce, że wybrał Pan w swoim życiu i w swoim działaniu stromą, niebezpieczną i wąską ścieżkę, na której czekało na Pana cierpienie i samotność. [...]
Dziś marzenia stały się rzeczywistością, a oba nasze kraje cieszą się pełnią swobód demokratycznych. Jesteśmy przekonani, że to jest w ogromnej mierze Pańska osobista zasługa, bo zawsze walczył Pan o demokrację, prawo, praworządność. Nie tylko wtedy, kiedy Pan był dysydentem, ale także, kiedy był Pan głową państwa. To zjednało Panu uznanie na całym świecie. Zjednało Panu szczególne uznanie i szczególną serdeczność u nas, w Polsce. Pamiętam, że kiedy pod koniec lat 80. zaczęliśmy już naprawdę rozmontowywać komunizm, był Pan akurat w więzieniu, a młodzi warszawiacy nosili transparenty z napisem „Uwolnić Havla”. To hasło było tak popularne, tak nośne, że nasi poloniści zastanawiali się, w trosce o dobro języka polskiego, czy powinno się pisać Havla czy Havela. Rok później ci sami młodzi ludzie rozklejali plakaty z napisem „Havel na Wawel”. Była to ostatnia, jak na razie, próba konfederacji polsko-czeskiej.
Wspominam o tym, by podkreślić, że to, co Pan robił w swoim życiu, odpowiadało w sposób niezwykły i szczególny naszym własnym, polskim duchowym potrzebom i naszym polskim nadziejom. Dlatego utożsamiamy Pana najczęściej z naszym własnym, polskim, narodowym charakterem. Chodzi o wyrażenie sprzeciwu w sytuacji krańcowej. Pięknie pisał o tym Zbigniew Herbert w wierszu „Potęga smaku”: „To wcale nie wymagało wielkiego charakteru/ nasza odmowa niezgoda i upór/ Mieliśmy odrobinę koniecznej odwagi/ lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku”.
Panie Prezydencie Republiki Czeskiej, winszuję Panu nagrody pierwszej dekady „Gazety Wyborczej”, gazety, którą dziesięć lat temu zafundowaliśmy sobie sami - Polacy, którzy czuli się zawsze wolni i niezależni, u progu prawdziwej niezależności i wolności. Panie Prezydencie, gratuluję, że nigdy nie zabrakło Panu dobrego smaku.
„Gazeta Wyborcza” nr 113, z 17 maja 1999.